#1 2013-12-20 18:51:29

KRJ

Administrator

Zarejestrowany: 2013-12-15
Posty: 14
Punktów :   

Właściwa Droga

Słońce znikało z horyzontu, liście i gałęzie lekko się uginały przez wiatr, pochmurne niebo, lekko już kropiło. Od wschodniej drogi dało się usłyszeć nadjeżdżający powóz. W powozie kilka skrzyń i człowiek z kapeluszem na głowie. Spokojnie patrzył przed siebie. Nagle się zatrzymał. Miał rozgałęzienie. Popatrzył na drogowskaz. Prosto miał jeszcze 2 dni drogi do następnego miasta. Po lewej stronie było napisane „Góra Grimicka”, a po prawej „Góra Veruna”.
- Nie mam zamiaru moknąć. – Powiedział spokojnym i ochrypłym głosem.
Pojechał w lewą stronę. Powoli okrążył górę, po czym zobaczył schody prowadzące do góry. Zsiadł z konia i powoli wchodził po schodach. Zauważył marmurowe drzwi. Zapukał i czekał. Nie było żadnej odpowiedzi. Rozejrzał się i zauważył, że z góry wystaję jakby zamek. Dwie wieże i jakby mur. A na środku drzwi. Zapukał jeszcze raz, już z lekka zniecierpliwiony. Jednak po chwili kawałek z drzwi się odsunął i było widać kogoś oczy.
- Czego? – Zapytał Męski i zirytowany głos.
-  Jestem Alfer, podróżowałem tu i zaczął padać deszcz. Mogę tu przenocować?
- Hmmm…. – Patrzył na człowieka nieufnie – 45 Złotych monet.
- Troszkę drogo. Ale na tym świecie nic nie jest tanie. Niech będzie.
Po chwili można było słyszeć za drzwiami wiele otwieranych zamków, dźwigni i innych rzeczy. Drzwi się otwarły a za nimi stał Krasnolud. Nie zdziwiło to podróżnika. Co za człowiek, mieszkałby w górze? To musiał być krasnolud i miał rację.
- Co z koniem?
- Wprowadź do groty.
- Jak? Przez drzwi?
Krasnolud pociągnął za wajchę i nagle pod schodami, przedzieliła się skała i osunęły się. Rozciągnął się mostek, bo pod schodami była woda. Człowiek poprowadził konia do środka, po czym wszedł z powrotem do góry. Krasnolud zamknął za nim drzwi i odszedł w stronę pokoju, gdzie były drewniane mebla. Człowiek się rozgościł i rozglądnął się trochę. Od wejścia prowadziło kilka dróg. Prosto była kopalnia. Po prawej był salon i sypialnia. A na lewo, zauważył, że uprawy. Zdziwił się, że uprawia w jaskini. Nagle zauważył okno, przez które przedostaję się światło. Jednak dalej było to dla niego głupie. Krasnoludy powinni zająć się kopaniem i kowalstwem, nie uprawą. Usiadł na krześle. Po chwili Krasnolud przyniósł herbatę i kawałek chleba.
- Tym karmisz podróżników? Nie masz nic lepszego?
- Jak panu nie pasuję do trudno.
- Spokojnie dobry krasnoludzie. – Uśmiechnął się człowiek.
Krasnolud ponownie wyszedł. Podróżnik wziął do ręki chleb i zaczął jeść, czasami popijał herbatą. Zastanawiał się, jak wielka jest kopalnia. Wszyscy wiedzą, że nawet jeden krasnolud, sam wykopię ogromną kopanie w kilka dni. Wrócił i przyniósł inne przekąski. Usiadł i sam zaczął jeść. Obaj nic nie mówili, lecz ciszę przerwał człowiek.
- Długo tu jesteś?
- Rok, może dwa. Kto by pamiętał?
- Nie pamiętasz, ile tu jesteś?
- Nie mam na to czasu.
- Kto mieszka po drugiej stronie góry.
- Baran o imieniu Verun. Bęcwał.
- To twój przyjaciel? – Zapytał sarkastycznie.
- Były przyjaciel.
- A dlaczego były?
- Byliśmy najlepszymi kopaczami w Megh Fain. Wszystko potrafiliśmy znaleźć. Król nas obsypywał złotem, dawał nam luksusy i jeszcze więcej. Aż kazał znaleźć coś, na co czekaliśmy. Skalmaryt.
- Skalmaryt? Rubin Smoków? Przecie on nie istnieje.
- Istnieję, istnieję. To jak 2000 lat temu, wielki Arh’Leuf pokonał wielkiego i potężnego Morloga?
- Siła? Magia?
- Nie. Dzięki Rubinowi Smoków. Gdy przyłożył do niego miecz, jego broń stała się prawdziwą potęgą. Jedno ciachnięcie w smoka i gada nie ma.
- Tak znam tą legendę.
- To żadna legenda, tylko sama prawda.
- Jak poszukiwania?
- Na razie nic.
- No dobrze, ale co z tym Verunem.
- Jak powiedziałem, byliśmy najlepsi i myśleliśmy, że to łatwizna. Odnalezienie góry było łatwe. Dwie już rozpoczęte jaskinie. Ja uważałem, że tu będzie najszybciej do minerału. Verun, twierdził, że tam. Tak sobie gadaliśmy, gadaliśmy aż mieliśmy siebie dość i już nie gadamy.
- To wszystko przez to, gdzie macie zacząć kopać?
- Nie tylko dla tego.
- Co jeszcze?
- Ostatnio i tak się nie dogadywaliśmy. On zgarniał sławę, a ja ochrzan, że się lenie. Myślał tylko o sobie i tyle. Leń jeden. To ja wszystko kopałem, a on się przyglądał. Moja droga była właściwa?
- Droga?
- Droga do skarbu i wiedzy.
- Dlaczego uważasz, że to twoja jest właściwa?
- Bo u mnie jest bliżej do minerału. Dzięki niemu, zdobędziemy wiedzę, jak zabić smoki, największej zarazy i zdobędziemy skarb.
- Rozumiem. Wiesz, porozmawiam jeszcze z tym Verunem. Po co?
- Żeby zobaczyć, jak on to wszystko widzi.
- Jak chcesz. Ale jak chcesz się wzbogacić i zdobyć wiedze to zostań tu. Właściwa droga jest moja.
- Zobaczymy, przyjdź potem pod drogowskaz.
- Po co?
- Powiem, która droga jest właściwa.
Człowiek zaczął się zastanawiać nad tymi słowami. Zjadł i wypił, po czym wyszedł z domu, wyprowadził konia i pojechał w stronę góry Verunema. Zauważył ponownie drzwi, lecz zamiast fortecy, było wystawione szkło. Widział schody w dół, lecz sufit zasłaniał mu, co jest dalej. Z ciekawości zapukał w szkło by ocenić, jakie to jest. Krasnoludzkie szkło. Może zniszczyć je tylko strzał z katapulty, tak to nic innego. Zapukał do drzwi i czekał. Usłyszał szybki bieg. Zauważył Krasnoluda o wesołej twarzy. Był cały czas uśmiechnięty. Otworzył mu drzwi i powiedział:
- A podróżnik, zapraszam, zapraszam.
Człowiek wszedł i zauważył długie schody w dół. Powoli schodził, aby się nie wywrócić. Gdy już zszedł widział długą jaskinie i jak u Grimicka. Wysoki sufit, piękny salon, droga do jaskini. Jak u Krasnoludów. Przyniósł na tacy jedzenie i herbatę.
- Nie, nie, dziękuje już jadłem.
- Ach, pewnie u Grimicka. Często do niego jadą. Jednak szybko wyjeżdżają i tu jadą. Bo u mnie milsza atmosfera.
- Mam pytanie. Co się stało między tobą a nim?
- Ach no widzisz. To długa historia. Nie chce cię zanudzać.
- Lubię słuchać innych.
- Och, cóż no dobrze. Dostaliśmy zlecenie na Rubin Smoków, lecz to pewnie ci mówił.
- Tak owszem.
- Z moich badań wynikło, że to z mojej strony jest najbliżej do rubinu. A u Grimicka …
- Że to z jego strony. Tak zaiste. Zaczęła się kłótnia o drogę do wiedzy i skarbu.
- Właściwa droga.
- Tak to prawda. Już od dawna nam się źle układało, ale żeby aż tak.
- Ty przykre, gdy dwaj przyjaciele ranią się nawzajem i nie chcą sobie pomóc.
- Okrutny świat, prawda? No cóż, ale tak to jest. Skoro tu już jesteś to może mi pomożesz?
- Twoją wybrać drogę? A czemu nie Grimicka?
- Widzisz, on zawsze się posługiwał instynktem, lecz ja umysłem, co daję większe szanse, na to, że znajdę rubin.
- Czasem instynkt jest skuteczniejszy niż jakieś badania.
- Może i tak, ale to w walce. Tutaj jest inaczej. Więc wybierz moją drogę. Moja droga jest właściwa.
- Może i tak. Przyjdź potem pod drogowskaz. Powiem, którą wybiorę.
- Dobrze, jak chcesz.
Człowiek jeszcze coś zjadł i wypił i wyszedł z domu. Przestało padać, a on pojechał do drogowskazu. Ustawił się na wprost. W lewo i prawo były góry krasnoludów. Czekał teraz tylko na nich. Po chwili usłyszał jak idą. Gdy już byli blisko, obaj patrzyli na siebie nieufnie.
- Panowie, obaj mówicie, że wasza droga jest właściwa.
- On kłamie, bo moja! – Powiedział Grimick.
- Niestety się myślisz przyjacielu, bo moja.- Oznajmił Verun.
- Cisza! – Krzyknął i wstał na powozie człowiek. Krasnoludy się ucichły a on usiadł i się uspokoił.
- Więc, jak mówiłem, obaj oferujecie mi wiedzę i skarb.
Patrzyli na niego z niecierpliwością. On patrzył na dawnych dwóch przyjaciół, którzy przestali sobie ufać i nie gadali ze sobą, przez taką głupotę.
- Wy zamiast wybrać łatwiejszą drogą, tylko robicie z siebie głupców. Wiedza i skarb to coś, czym trzeba się podzielić ze wszystkimi. A nie samolubnie tego szukać i zapewne ukryć przed światem. Więc na wasze pytanie mam tylko jedną odpowiedź. Żadna z waszych dróg nie jest dobra. Jest tylko jedna właściwa droga. To, co wy oferujecie to kłamstwo i skróty. Każdy podąża właściwą drogą, bo swoją. Nie ma dwóch, jest tylko jedna. Powóz zaczął jechać prosto zostawiając krasnoludy z tyłu.
- Przepraszam bracie. – Powiedział Verun.
- Ja też cię przepraszam. – Powiedział Grimick. – Jak myślisz gdzie jest Rubin?
Nagle w ziemię wbił się sztylet. Rękojeść przypominała rybę. Powoli do niego podeszli. Wyjęli sztylet, po czym się rozpłynął. Popatrzyli po sobie. Verun wykopał mały dołek i zobaczył jakiś świecący przedmiot. Był to rubin. Obaj nie mogli uwierzyć. Skakali ze szczęścia i się śmiali.
- Grimicku. Wybraliśmy właściwą drogę. Bo jest tylko jedna.
- Mamy ją wspólną przyjacielu. Ale skąd ten sztyl…
Popatrzyli w stronę gdzie jechał wóz. Nie było go. Nie wiedzieli, kim jest tajemniczy człowiek, ani skąd się wziął. Ale obaj wiedzieli jedno. Wskazał im właściwą drogę. Teraz obaj mają skarb i wiedze. Podzielą się tymi rzeczami z resztą świata.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.sesjeonline.pun.pl www.lwiaziemiaijejstado.pun.pl www.metinamia.pun.pl www.centerots.pun.pl www.gwiezdneszczury.pun.pl